Dzisiaj przed ostatni dzień podróży. Jednak sporo się działo, ale po kolei. Ranny spacer po Modenie, słoneczny piękny dzień sprzyjał. Wizyta na lokalnym targu to był zarówno kulinarny zachwyt jak również uczta dla oczu.


Po dobrym śniadaniu. Kolejne atrakcje. Druga część Muzeum Ferrari, tutaj bardziej czuć
nowoczesną historię marki i jej udział w F1. I tu ciekawostka jest to jedyny team F1, który stratuje w tych zawodach od samego początku nie przerwanie. Było co oglądać zdjęcia poniżej. A to nie koniec jeszcze dnia
A po muzeum Ferarri. Przelot do Werony… Klasyka, miasto Romea i Julii. Trzeba przyznać klimat miast uroczy. Mimo turystów jest „romantycznie”. Stary amfiteatr Rzymski robi wrażenie. Warto wybrać się w Sierpniu odbywa się tu festiwal operowy. W tamtym roku miałem przyjemność podziwiać Rigoletto, zmiotło mnie. W tym roku planuje Carmen to taka zajawka podróży :) Lonely Rider ciągle w formie.
Balkon Juli przereklamowany. A w tym roku to już naprawdę mega komercja, ale cóż, Love is in the air :)
A na koniec dnia pyszne wino. Cóż, bo życie składa się z małych chwil. A małe chwile tworzą wielkie chwile a wielkie chwile….
Cóż, jak zwykle mądrość dropsa na dobranoc - Nigdy nie jest za późno aby zaryzykować… czas upłynie i tak… ci co ryzykują piją szampana.
Czasami trzeba spróbować…. Do jutra … jutro kolejny dzień pełen przygód. Fajnie że, czytacie.